Elektroniczny obieg dokumentów wyeliminuje korupcję w prawach jazdy?

Aferka w Toruniu
Afera w Katowicach
Zupełnie inaczej było w Katowicach, gdzie została ujawniona największa afera związana z nielegalnym uzyskiwaniem praw jazdy – tam konieczne było cofnięcie uprawnień wielu osobom. Proceder dotyczy lat 2004-2008, kiedy to do Katowic ciągnęły wręcz wycieczki autobusowe po prawo jazdy. W sprawę zamieszanych było wiele osób poczynając od dyrekcji ośrodka, przez koordynatora egzaminów, egzaminatorów, instruktorów nauki jazdy, pośredników, lekarzy na kursantach kończąc. Z usług „handlarzy praw jazdy” skorzystały setki osób, które w ostatecznym rozrachunku straciły uprawnienia do kierowania pojazdami.
Proceder polegał nie tylko na kupowaniu egzaminu, ale także w wielu przypadkach na nie uczestniczeniu w kursie nauki jazdy. Pośrednicy szukali chętnych i organizowali wyjazdy na Śląsk z różnych stron kraju. Lekarze wystawiali „lewe” zaświadczenia o braku przeciwskazań do rozpoczęcia kursu osobom, których nie widzieli na oczy. W efekcie zdarzył się przypadki, że prawo jazdy uzyskiwała osoba np. z poważnymi problemami ze wzrokiem. Instruktorzy przeprowadzali „lipne” szkolenie kierowców w niepełnym wymiarze godzin lub zupełnie na papierze bez ani jednej fizycznie zaliczonej lekcji. WORD załatwiał „papierologię” związaną z zaliczeniem egzaminu.
Efekt był taki, że za kilka tysięcy złotych prawo jazdy, nawet na wyższe kategorie, otrzymywała osoba, która nie posiadała wymaganej wiedzy i umiejętności. W najbardziej jaskrawym przypadku, egzamin na prawo jazdy zdała osoba, która w tym czasie przebywała za granicą…
W końcu grupa przestępcza została rozbita, w Katowicach zmieniła się dyrekcja ośrodka, a wielu egzaminatorów pożegnało się z pracą i wolnością. Od tamtej pory sytuacja w branży się normalizuje, łapowników jest coraz mniej i są mniej zuchwali, ale nadal są o czym przekonują niedawne wydarzenia z Nowego Sącza (2012 r.), gdzie zatrzymano szereg osób z dyrektorem ośrodka egzaminacyjnego włącznie.
Niechlubną przeszłość korupcyjną ma niemal każdy WORD w Polsce (o ile nie każdy). Powodem takiego stanu rzeczy była przede wszystkim nieuczciwość ludzi, ale niestety również nieszczelność systemu wydawania uprawnień, gdzie wiele rzeczy można było załatwić z pominięciem przepisów. W szkołach jazdy normą było antydatowanie kursów, by trwały tyle, ile powinny. Brak dostatecznego nadzoru sprzyjał nieprawidłowościom, a warunki ku temu były wręcz idealne. Teraz wiele ma się zmienić na lepsze.
Elektroniczny nadzór
Wraz z wejściem w życie ustawy o kierujących pojazdami 19 stycznia 2013 r. do szkół jazdy, wydziałów komunikacji i WORD zawitała zupełnie nowa teleinformatyczna rzeczywistość. Każdy z podmiotów związanych z wydawaniem uprawnień dla kierowców jest teraz spięty w system, gdzie każdy ruch jest rejestrowany, a wykonywanie czynności niezgodnych z prawem jest niemożliwe lub znacznie utrudnione. Nie dojdzie zatem do takiej sytuacji, że kandydat na kierowcę uzyska prawo jazdy w tydzień lub zda egzamin będąc poza granicami Polski. Każda lekcja, każdego kursanta jest rejestrowana, a w razie potrzeby w każdej chwili jego obecność może być skontrolowana przez urzędnika wydziału komunikacji. Zanim w ogóle szkolenie rozpocznie się, utworzony musi zostać profil kandydata na kierowcę (PKK) czyli „wirtualny dzienniczek ucznia szkoły jazdy”. Zapisywane w nim będą wszystkie czynności, w których kursant uczestniczy począwszy na wyborze szkoły jazdy, na wyprodukowaniu dokumentu prawa jazdy kończąc. Dzięki zastosowaniu informatycznej kontroli, elektronicznych podpisów dla urzędników, instruktorów i egzaminatorów, każda zmiana dokonana w profilu jest śledzona i utrwalana na lata. Niemożliwe będzie zatem przeprowadzenie szkolenia z liczbą godzin mniejszą niż wymagana lub ukończenie go w zbyt szybkim czasie. Uwzględnione zostały bowiem dopuszczalne normy liczby godzin nauki na danym etapie szkolenia.
W egzaminowaniu wielkich zmian nie ma. Oczywiście nadal egzaminatorzy są losowani dla poszczególnych kandydatów na kierowców, więc podczas egzaminu praktycznego spotykają się dwie „przypadkowe” osoby. Algorytm losowania uwzględnia jednak koneksje poszczególnych egzaminatorów. Nie dojdzie zatem do sytuacji, gdzie egzaminator wsiądzie do „elki” z członkiem rodziny lub kursantem zaprzyjaźnionej szkoły. Wszelkie powiązania rodzinne lub towarzyskie muszą być wcześniej zgłoszone przez egzaminatora.
Pozostaje pytanie, czy taki nadzór jest konieczny? Jak pokazują wspomniane wcześniej przykłady, niestety tak. Dla wielu osób pokusa zdobycia łatwych pieniędzy jest ważniejsza od uczciwości. Z drugiej strony osoba, która po raz kolejny nie zdała egzaminu na prawo jazdy, może zacząć szukać alternatywnego rozwiązania swoich problemów, a „okazja czyni złodzieja”.
Czy wspomniane zabezpieczenia wystarczą i wyeliminują korupcję w szkoleniu i egzaminowaniu kierowców? Raczej wątpliwe – zawsze znajdzie się ktoś, kto znajdzie obejście, ale nie o to chyba w tym wszystkim chodzi. Celem nadrzędnym ustawy, która weszła w życie 19 stycznia 2013 r. była poprawa bezpieczeństwa na drogach. W ten nurt bez wątpienia nie wpisują się osoby, które prawo jazdy kupiły od egzaminatora.