infoCAR

Jesteś w naszym starym serwisie.

Serwis działa, niedługo wszystkie usługi będą w nowym info-car.pl

Zaloguj się

Legendy WORD: Łódź

Utworzono: 29-03-2017 16:04

Wojewódzki Ośrodek Ruchu Drogowego w Łodzi znajduje się przy ulicy smutnej – razem z cmentarzem i zakładem karnym. Już samo to powoduje, że o tym miejscu krążą legendy. Zapraszamy po więcej do naszego artykułu z cyklu „Legendy WORD”.

Samochód egzaminacyjny przed łodzkim WORD na ulicy Smutnej, w tle widzimy mury zakładu karnego.

Samochód egzaminacyjny przed łodzkim WORD na ulicy Smutnej, w tle widzimy mury zakładu karnego.

Na temat najciekawszych historii z łódzkiego WORD rozmawiamy z dyrektorem Łukaszem Kucharskim i z egzaminatorem Jarosławem Czwajdą.

Zdalnie sterowane pachołki

Historia dotyczy pani, która wielokrotnie przychodziła do nas na egzamin, nie pamiętam dokładnie ile, ale było to około 15-18 razy. Zawsze miała jakieś uwagi, zastrzeżenia i bardzo często wyzywała egzaminatorów od szatanów – mówiła, że mają oczy szatana i to każdy z nich, a kontakt z panią miało kilku. Każdy z egzaminatorów był też oczywiście złośliwy, nieuczciwy i celowo tak prowadził egzamin, by ją oblać. Tak było wiele razy i wszystko rozchodziło się po kościach do czasu, gdy pani postanowiła napisać skargę do urzędu marszałkowskiego (organ nadzorujący pracę WORD), gdzie opisała przebieg oblanego egzaminu na łuku. Zdaniem egzaminowanej pachołek na placu przewrócił się zanim do niego dojechała, co oznacza, że pachołki posiadają wbudowane urządzenia sterowane zdalnie, służące do przewracania ich w wybranym momencie, co rzecz jasna służy oblewaniu kandydatów na kierowców i maksymalizowaniu zysków WORD. Wobec oficjalnego pisma, które wpłynęło do urzędu, marszałek podjął kroki, by wyjaśnić sprawę. Oczywiście nic u nas nie znalazł. My natomiast długo zastanawialiśmy się, czy nie skorzystać z wówczas jeszcze posiadanego prawa, by skierować panią na dodatkowe badania psychologiczne. Ostatecznie doszliśmy do wniosku, że nie ma sensu jeszcze bardziej podgrzewać atmosfery, uznaliśmy to za słabszy dzień, niedyspozycję kandydatki na kierowcę i odstąpiliśmy od pomysłu. Nie wiemy, jak dalej potoczyły się losy tej pani, ale w naszym ośrodku egzaminu nigdy nie zdała.

Obietnica

Zupełnie inną legendą naszego WORD jest starsza pani, której niestety zmarł mąż, a kiedyś obiecała mu, że zrobi prawo jazdy. Po pogrzebie pani uświadomiła sobie, że nie dopełniła obietnicy i w wieku 75 lat postanowiła zapisać się na kurs nauki jazdy. Nie pamiętam już ile godzin wyjeździła w szkole jazdy, ale była to bardzo duża liczba. Pani egzamin zdała nie za pierwszym razem, też nie pamiętam dokładnie, ale na pewno nie było to więcej niż  za 3 razem. Tę historię opowiedziała egzaminatorowi dopiero po zdanym egzaminie. Opowiedziała o obietnicy, że po mężu został samochód, że będzie jeździć na cmentarz, na działkę itd. i że bardzo marzyła o tym, by dopełnić obietnicy. Po tym wszystkim poczuła wielką ulgę.

Kamikaze

Kolejnym ciekawym przypadkiem był pan, który celowo próbował doprowadzić do kolizji drogowej. Nie można tutaj mówić o przypadku, ponieważ w naszym ośrodku taka sytuacja zdarzyła się dwukrotnie. Ta osoba autentycznie rozpędzała się i próbowała doprowadzić do kolizji. Ze zdumieniem oglądałem film z pierwszego egzaminu  i z uznaniem, że egzaminator dał radę opanować pojazd i uniknąć zderzenia. Zarejestrowana na filmie sytuacja wyglądała tak, że kandydat na kierowcę zaczął jechać na egzaminie bardzo brawurowo, po czym wjechał na przeciwległy pas ruchu i próbował doprowadzić do kolizji. Na szczęście egzaminator zdołał w porę wyhamować pojazd. Po tym, jak samochód w końcu zatrzymał się, egzaminowany odmawiał wielokrotnie poleceniu opuszczenia samochodu egzaminacyjnego.
W tym przypadku skorzystaliśmy z możliwości wysłania kandydata na kierowcę na badania psychologiczne. Co ciekawe ten pan badania przeszedł, po czym raz jeszcze zapisał się na egzamin w naszym ośrodku. Sytuacja niestety powtórzyła się, ale na szczęście inny egzaminator poradził sobie w takie sytuacji równie dobrze. Po tym zdarzeniu kandydat na kierowcę postanowił przenieść się do WORD w Sieradzu. Oczywiście solidarnie uprzedziliśmy kolegów o skłonnościach tego Pana. Sytuacja jednak nie powtórzyła się i za którymś razem egzamin zdał. Jak się okazało ten człowiek odzyskiwał prawo jazdy po zatrzymaniu i miał do tego wyrok w zawieszeniu. Być może przemyślał sobie, że w razie celowego spowodowania kolizji, może trafić do więzienia i być może to go ostudziło.

Prosto z pracy na egzamin

Kandydatka na kierowcę zgłosiła się na egzamin o godzinie 7:30. Egzaminator wyczuł od niej woń alkoholu, więc postanowił wezwać policję w celu zbadania trzeźwości egzaminowanej. Padł wówczas rekord naszego ośrodka, bo jak się okazało pani miała we krwi około 3 promile alkoholu. W ramach wyjaśnienia pani powiedziała, że bardzo przeprasza, ale prosto z pracy przyjechała…

Zrób pan coś

Podczas egzaminu na placu manewrowym kandydat na kierowcę dwukrotnie zatrzymał się nieprawidłowo w polu zatrzymania, samochód wystawał około 1,5 metra. Po drugim razie wysiadł zdenerwowany z pojazdu i powiedział wzburzony do egzaminatora – No panie, zrób pan coś! Niestety nadal nie wiadomo, co niby miał zrobić egzaminator, ale wobec dwukrotnie nieprawidłowo wykonanego zadania, egzamin nie został zaliczony.

Ja wierzę swojemu dziecku

Pewnego razu przyszedł do mnie bardzo wzburzony ojcem ze swoim synem, najpierw mnie zwyzywał, zbeształ, powiedział, że on musi obejrzeć nagranie z egzaminu, bo wierzy swojemu dziecku i na pewno został nieuczciwie oceniony. Umówiliśmy się na oglądanie, razem obejrzeliśmy film, gdzie syn popełniał błąd za błędem. Ociec wymownie spojrzał się na syna, powiedział – A teraz przeproś pana dyrektora i wychodzimy, syn posłusznie przeprosił, w milczeniu wyszli. Zza zamkniętych drzwi usłuchałem dźwięk, którego pochodzenia mogę się tylko domyślać i lament młodego człowieka, który przed chwila był wraz z ojcem w moim gabinecie.

Rodzice

To oczywiście nie był jednostkowy przypadek. Rodzice zazwyczaj wiedzą lepiej, co było na egzaminie. Zawsze, gdy widzę rodziców, którzy piszą podania za swoje dzieci, mówią za nie, opisują zachowanie egzaminatora itd. to zastanawiam się, czy ci młodzi ludzie w ogóle powinni zabierać się za prawo jazdy. Prowadzenie pojazdu to jest jednak bardzo duża odpowiedzialność. Tymczasem taka osoba przychodzi na egzamin z rodzicem, rodzic za niego mówi, pisze i opowiada o egzaminie. Zawsze wtedy pytam, kto miał ten egzamin pani, pan? W odpowiedzi słyszę: „Nie, ale…” i znów potok oskarżeń, bo ja płacę za egzamin, ja daję pieniądze, ja wymagam, a dziecko nie zdało. Tymczasem to dziecko stoi patrzy, jakby było w ogóle nieobecne. Rekord wieku takiego właśnie dziecka z rodzicem to pan w wieku 41 lat, mowa oczywiście o wieku „dziecka”. Pamiętam dobrze, że wtedy oglądaliśmy razem ten egzamin, „dziecko” się nie odzywało, natomiast mama ciągle wtrącała, a tu egzaminator był złośliwy, tu go w złe miejsce zaprowadził, przecież tu nie było błędu itd. W końcu zapytałem, czy ta mama w ogóle ma prawo jazdy – okazało się, że nie…

Jak ja jechałam?

Przyszła do mnie pewnego razu pani, by obejrzeć przebieg niezaliczonego przez siebie egzaminu. Przed projekcją wyjaśniłem jej najpierw, że oto tutaj mamy widok z przedniej kamery, tu z tylnej, a tu z wewnętrznej. W odpowiedzi usłyszałem: No dobrze, ale ja chcę zobaczyć jak jechałam. Raz jeszcze pokazałem widok z poszczególnych kamer. Okazało się, że pani oczekiwała filmu nagrywanego z innego pojazdu, który jechałby za nią.

Elka to elka

Oprócz agresji ze strony egzaminowanych i ich rodziców, jesteśmy też czasami narażeni na agresję, na szczęście tylko werbalną, ze strony innych uczestników ruchu. Jeden z egzaminatorów podczas egzaminu latem, gdy w „elce” były otwarte okna, usłyszał od kierowcy: „Jak uczysz baranie!” Było to po tym, jak egzaminowany popełnił błąd podczas jazdy.

Jaka ta Łódź rozkopana

Podczas egzaminu w mieście egzaminator wydał polecenie skrętu w prawo. Egzaminowana skręciła, po czym zatrzymała się za rzędem równolegle zaparkowanych samochodów. Postój trwał już chwilkę, pani zaczęła się niecierpliwić, zaczęła stukać palcami w kierownicę, w końcu powiedziała: „Widzi pan, jaka ta Łódź rozkopana, jakie korki się robią”.

70 letnia rekordzistka

Jedną z legend naszego ośrodka jest pani, która w wieku ponad 70 lat postanowiła zrobić prawo jazdy. Niestety nie była zbyt dobrze przygotowana do egzaminu i wielokrotnie oblewała go. Za którymś razem – powyżej dwudziestego – nie zatrzymała się w mieście przed znakiem stop, wobec czego egzaminator powiadomił ją, że niestety egzamin musi zostać przerwany. W odpowiedzi usłyszał: „To nie trza było puknąć w ramię starą babkę, że znak jest?”

Ucieczka z pojazdu

Podczas egzaminu w ruchu drogowym kandydatka na kierowcę zatrzymała się przed przejazdem kolejowym, a następnie przejeżdżała przez niego. Zrobiła to jednak na tyle niefortunnie, że samochód zgasł na środku torów. Chwilę już tam stał, wobec czego egzaminator ponaglił kobietę, by zjechała z torów, bo tam stać zdecydowanie nie mogą. Wobec takiego zachowania egzaminatora, kobieta wysiadła z samochodu i poszła sobie. Nie było już czasu na inne rozwiązania, egzaminator z prawego fotela uruchomił silnik, przy pomocy swojego sprzęgła włączył pierwszy bieg i bez gazu zjechał z torów.

Fałszerka

W czasach, gdy byłem jeszcze zastępcą dyrektora, przyszła do nas kobieta, która chciała się koniecznie widzieć z dyrektorem. Dyrektor był wtedy bardzo zajęty, więc przejąłem ją ja. Pani powiedziała, że chce od nas prawo jazdy, bo ma zdane wszystkie egzaminy i że dość już tych  żartów, bo pewnie zgubiliśmy jej dokumenty, a ona czeka na swoje prawo jazdy. Powiedziałem jej, że sprawdzę to w biurze obsługi klienta, zadzwoniłem tam, ale nic na temat zagubionych dokumentów nie było wiadomo. Po chwili kobieta powiedziała, że ma na tę okoliczność zaświadczenie o zdanym egzaminie i dała mi kartkę, gdzie było napisane: „Zaświadcza się, że pani…  dnia… zdała egzamin na kategorię B. Zaświadczenie wydaje się na prośbę zainteresowanej w wyniku zagubienia dokumentów. Podpisano dyrektor WORD Łukasz Kucharski” Problem w tym, że był to jakiś podpis krzak i z pewnością nie był mój. Powiedziałem pani, że za chwilę sobie o tym porozmawiamy, że na pewno uda się to wszystko załatwić i zapytałem czego się napije – kawy, herbaty? Poprosiła o herbatę. Wyszedłem do sekretariatu, poprosiłem o dwie herbaty i wezwanie policji. Ja tymczasem wróciłem rozmawiać z panią. Przeciągałem rozmowę, aż do przyjazdu policji. Funkcjonariusze zapytali, kto wzywał policję, powiedziałem, że ja i pokazałem przyniesione pismo. Kobieta prosto z mojego gabinetu została w kajdankach zabrana na komendę.

Jak podkreśla dyrektor WORD w Łodzi Łukasz Kucharski, który jest również prezesem stowarzyszenia Dyrektorów WORD, największą i najbardziej szkodliwą legendą WORD jest ta, która jest powtarzana w kontekście wszystkich ośrodków egzaminacyjnych w kraju. Chodzi o powszechną opinię, że WORD-y są tylko po to, by uprzykrzać życie, że egzaminatorzy są premiowani w zależności od liczby oblanych egzaminów, że dyrektorzy nakazują oblewać kandydatów na kierowców z chęci zysku itd. Z wspomnianymi wcześniej barwnymi przypadkami bywa zabawnie, groźnie, nieprzyjemnie, ale wystarczy je odreagować. W przypadku tej permanentnej opinii o nas, w zasadzie nie da się z tym walczyć i wpływa to bardzo negatywnie na pracowników WORD, bo ile można tego słuchać - powiedział dyrektor. Ludzie swoje wiedzą, a do tego są przyzwyczajeni do obarczania innych za własne niepowodzenia, zawsze znajdzie się ktoś winny. Tymczasem instrukcja egzaminowania jest bardzo precyzyjna, egzaminatorzy są wynagradzani zgodnie z widełkami określonymi w przepisach, każdy egzamin można zaskarżyć i obejrzeć jego przebieg, by rozwiać wątpliwości lub bronić swoich racji. Tymczasem, gdy zapraszamy oburzonego klienta, byśmy razem obejrzeli przebieg egzaminu, to większość z nich rezygnuje mimo, że w razie uznania racji, kolejny egzamin jest za darmo.

Podziel się